Bierzemy co nasze – odzyskiwanie danych z Facebooka
Wpis z serii Kochajmy się jak bracia, analizujmy się jak Facebooki
Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że Facebook od dawna dużo o nas wie.
Ale od pewnego czasu mamy nad tymi informacjami większą kontrolę.
Spójrzmy, co się zmieniło.
Wieki ciemne
Pamiętam, jak Fejs dopiero się popularyzował w Polsce w okolicach lat 2008-2010, wyciągając ludzi z realiów Naszej Klasy i Gadu-Gadu (tak, jestem stary
).
Z czasem stali się komunikatorem, bez którego praktycznie nie dało się nadążyć za bieżącymi sprawami na studiach. Pojawiło się nawet powiedzenie „Nie masz Facebooka? To nie istniejesz”.
Gdzieś w tle zawsze krążyły ostrzeżenia. „Facebook zarabia na reklamach”. „Jeśli coś jest darmowe, to znaczy że to ty jesteś produktem”. Strony, które najpierw zachęcały ludzi do obserwowania, a potem zmieniały się w spam reklamami albo propagandą.
Tak, Facebook zawsze miał ciemne zakamarki i, jako firma, długą historię szemranych działań. Ale to historia na kilka innych wpisów.
W praktyce, jako użytkownik, wszystko to spychałem na dalszy plan. Na stronie głównej mieli napis „To jest (i zawsze będzie) darmowe”. I to wygrywało. Brak opłat i łatwość bycia na bieżąco, rozmów w grupie, planowania… to jednak była oferta nie do odrzucenia.
Epoka prywatności
Jednak niektórzy czuwali. W latach 2011-2012 pojawiły się pierwsze propozycje jednolitej ochrony prywatności na terenie Unii. W 2016 r. weszła dyrektywa o ochronie prywatności – GDPR, w Polsce przyjęta jako RODO.
Dość kontrowersyjna przez liczne niejasności. Ale czasem skuteczna.
Daje ona dość szerokie uprawnienia, jeśli chodzi o ochronę danych. Możemy m.in. nie wyrażać zgody na ich zbieranie (a firmy nie mogą tego robić bez naszej wiedzy). Możemy zwrócić się z żądaniem ich usunięcia. Możemy również zwrócić się do firmy, żeby wysłała nam wszystkie dane osobowe, jakie o nas ma.
Kary za naruszenia GDPR/RODO mogą wynosić aż do 4% rocznego obrotu firmy, z działalności na całym świecie. Więc nawet najwięksi mają się czego bać.
Facebook, zapewne pod presją GDPR, dodał wymagane funkcje. Od teraz możemy przeglądać i pobierać przez ich stronę nasze dane osobowe.
Taki właśnie mam plan na tę serię wpisów. Wezmę swoje dane – ze wszystkich długich lat spędzonych na Facebooku – i zobaczę, ilu rzeczy zdołam się dowiedzieć o sobie i innych.
Mając na uwadze, że Facebook pewnie i tak wie więcej.
Tytuł tej serii wpisów nawiązuje do pewnego powiedzenia, które mi się skojarzyło.
Chcąc je zweryfikować, wyszukałem jego pierwszy człon, kochajmy się jak bracia. Podpowiedzi z wyszukiwaniami innych użytkowników były… ciekawe ![]()
(Na dzień 11.02 są nieco inne, ale też w ten deseń).

Jak pobrać swoje dane od Fejsika
Przejdźmy do rzeczy. Wchodzimy na stronę główną Facebooka. Jeśli nie jesteśmy zalogowani, to się logujemy.
Klikamy strzałkę w górnym prawym rogu, żeby wyświetlić informacje o koncie:

Wybieramy zakładkę Ustawienia i prywatność.

Wybieramy z niej Ustawienia:

Z listy po lewej stronie wybieramy Twoje informacje na Facebooku:

Klikamy linijkę podpisaną Pobieranie Twoich informacji:

Jeśli chcemy tylko przejrzeć swoje dane, nie pobierając ich, to wybieramy opcję pierwszą, Dostęp do Twoich informacji.
Uprzedzę: niektóre są w takiej formie mało przydatne (np. próba przejrzenia wiadomości kończy się zwykłym odesłaniem do Messengera).
Mamy teraz kilka opcji do wyboru:

Osobiście wybrałem:
-
Jakość multimediów: Niska, bo nie planuję nic robić z obrazkami czy filmami; - Zakres dat domyślny (
Wszystkie moje dane), bo chcę pobrać wszystko od początku istnienia konta; -
Format: JSON. Naprawdę.Jako format da się wybrać też HTML, ale ten Facebookowy jest głupi, zły, brzydki i go nie lubię
Jak później zobaczycie, ich JSON również szwankuje, ale przynajmniej da się go odratować.
Jeśli chcemy pobrać tylko część informacji, na przykład tylko dane o reklamach, to można najpierw kliknąć opcję Usuń zaznaczenie wszystkich, zapisaną małymi literkami po lewej stronie. Następnie zaznaczamy kratki tylko przy tych rodzajach danych, które nas interesują.
Na koniec klikamy Utwórz plik.
Fejsik poprosi nas o ponowne podanie hasła do konta (zakładam, że nie jesteście wiecznie zalogowani i je pamiętacie?
).
Potem pozostaje chwilę czekać. Dostaniemy po chwili powiadomienie, że nasz folder już na nas czeka. Po kliknięciu pokaże nam podstawowe informacje o nim:

Plik z danymi ma format ZIP i może być spory. Sam używam bardzo niewielu funkcji (bez geolokalizacji itp.), nie wrzucam tysięcy zdjęć, pobieram multimedia w niskiej jakości. A przez te lata moja „teczka” i tak rozrosła się do ponad 2 GB.
Pobieramy plik! Właśnie wróciła do nas ta część życia, którą powierzyliśmy Facebookowi. Teraz można dowiedzieć się czegoś o sobie.
Ale to w kolejnych wpisach. Na ten moment trzymajcie się i sprawnego pobierania! ![]()
Był to wpis z serii Kochajmy się jak bracia, analizujmy się jak Facebooki