Nestlé i afera z mlekiem dla niemowląt – kiedyś i dziś
Walka z pustymi brzuszkami... inwestorów.
Witam w kolejnym wpisie z kategorii mniej prywatnościowych, bardziej aferowych!
Tym razem czas na koncern Nestlé. Jedną z najsilniej bojkotowanych firm na świecie.
Przyczyn tego bojkotu jest wiele. Zawłaszczanie zasobów wody, wykorzystywanie niewolniczej pracy, nadużywanie cukru w produktach, ogrywanie systemu Nutri-Score czy niewycofanie się z Rosji… No i wielki skandal z masowymi zgonami niemowląt w Afryce, obchodzący 50‑lecie swojego ujawnienia. To na nim się skupię.
W przeciwieństwie do niektórych relacji na ten temat, nie poprzestanę na tragicznej przeszłości. Nie mógłbym tego zrobić, skoro sprawa żyje i ma się dobrze.
Zmieniły się metody, wiele rzeczy przeszło do cyberprzestrzeni. Ale pod nowoczesną powłoką wciąż tkwi odwieczna chęć zysku. A dawni winowajcy z nową energią obalają bariery, jakie im postawiono.
Zapraszam, będzie strasznie!
Spis treści
- Trochę kontekstu
- Ponura historia z Afryki
- Echo przeszłości?
- Współczesna propaganda
- Naciski polityczne
- Przyszłość – precyzyjna fermentacja
- Co można zrobić?
Wpis jest długi, ale można go sobie czytać na raty. Części o przeszłości i współczesności są raczej niezależne od siebie.
Trochę kontekstu
Nestlé to ogromna, międzynarodowa firma. Właściciel całej plejady marek spożywczych, kosmetycznych, codziennych. Niektóre jeszcze wymienię pod koniec wpisu.
Mają powody, żeby szczególnym sentymentem darzyć jeden konkretny produkt. Mleko dla niemowląt. W końcu to od niego rozpoczęła się ich działalność.
Produkt ten ma wiele postaci. W artykule mowa o mleku skondensowanym. Współcześnie mówi się raczej o mleku modyfikowanym. Po angielsku to baby formula. Są też inne nazwy, zależne m.in. od wieku dzieci – mleko początkowe, mleko następne…
Ale na potrzeby wpisu nie będę się rozdrabniał. Pozwolę sobie nazywać mieszankami albo mlekiem w proszku zarówno produkty z czasów afery, jak i współczesne wersje.
Ogólna zasada działania nie uległa zmianie. Produkt to puszka wypełniona sproszkowaną, białą substancją na bazie mleka. Służy do karmienia niemowląt w pierwszych latach życia.
Duże znaczenie ma forma podawania – proszek należy rozcieńczyć wodą, a następnie dać dziecku do picia w butelce ze smoczkiem.
Przewaga mleka matki
Patrząc na opakowania i reklamy tego rodzaju produktów, często można zauważyć informację, że najlepszą metodą jest karmienie piersią, zaś mleko w proszku ma pomóc w przypadkach, kiedy to niemożliwe.
A ile jest w tym prawdy? Czy twórcy mieszanek nie mogą tak po prostu sypnąć do nich tylu zdrowych składników, żeby były lepsze?
Okazuje się, że nie. Są pewne rzeczy, których mleko w proszku nie zastąpi. I nie mówię o abstrakcjach, „mistycznych więziach” itd., tylko o czymś konkretnym. Jak przeciwciała.
Można powiedzieć, że mleko w proszku jest „statyczne”, zawsze takie samo. Zaś mleko matki jest „dynamiczne”. Przystosowane do warunków otoczenia.
Jakieś naukowe źródło? Proszę bardzo. Po polsku, zresztą ze strony samego Nestlé Nutrition Institute, żeby uciąć wszelkie oskarżenia o aktywizm czy antynaukowość. Polecam fragmenty o siarze i laktoferynie, których nie będę tu cytował.
Upraszczając: każdy człowiek posiada układ odpornościowy, odpowiedzialny za zwalczanie różnych czynników chorobotwórczych. Ten układ nie stoi w miejscu i dynamicznie dopasowuje się do sytuacji, „ucząc się” reakcji na aktualne zagrożenia i wytwarzając odpowiednie przeciwciała.
Mleko matki zawiera substancje wytworzone w jej ciele: wspomniane przeciwciała plus hormony i inne składniki. Przekazanie ich dziecku jest jak wsparcie świeżaków na linii frontu przez doświadczonych komandosów. To szczególnie ważne w pierwszych miesiącach, gdy flora bakteryjna dziecka dopiero się kształtuje.
Gdzie tu miejsce na mieszanki? Jak wspomina krótki fragment z końca artykułu:
W przypadku rzadkich przeciwwskazań do karmienia piersią (galaktozemia i wrodzony niedobór laktazy, (…), [zakażenie wirusem HIV]) i braku pokarmu dawczyń dla noworodków urodzonych przedwcześnie należy zastosować mieszanki, których skład najbardziej zbliżony jest do mleka matki i przeznaczony dla właściwej grupy dzieci
To jest właśnie nisza dla mleka w proszku – przypadki szczególne, gdy matka z różnych względów nie może karmić. Raczej nikt, poza jakimiś radykałami, nie kłóci się z takim zastosowaniem.
Ponura historia z Afryki
Produkt zastępczy i wyspecjalizowany nie przynosi jednak takich zysków jak produkt masowy. A Nestlé chciało zapewne mieć zyski duże, wielkie, ogromne. Dlatego w latach 60. wzięli się za popularyzowanie swoich mieszanek i kierowanie ich do jak najszerszego grona odbiorców. I tak powstał Chocapic skandal afrykański.
Prosty plan
Działania w Afryce nie były samowolą jakiegoś menedżera, lecz realizowaniem korporacyjnego abecadła. Planu, który mógłby opracować każdy absolwent szkoły biznesu, operujący na koncepcjach ogólnych – jak procesy, maksymalizacja zysków, udział w rynku. To były kolejne punkty checklisty do zrealizowania.
Krok pierwszy – poznać klientów i konkurencję.
Tutaj sprawa jest ciekawa. Klientami są oczywiście rodzice, w szczególności matki. Ale te same matki są również konkurencją.
Za każdym razem, kiedy matka karmiła dziecko piersią, umierał kociak Nestlé traciło potencjalne dolarki, jakie mogłoby zarobić, gdyby używała mleka w proszku.
Krok drugi – obrzydzić konkurencję.
Jak konkurować z czymś darmowym, a do tego mającym przewagę jakościową (wspomniana obecność przeciwciał)?
Odpowiedź: trzeba sprawić, żeby klienci nie podejmowali decyzji świadomych i racjonalnych. Dźgać ich sloganami prosto w mięciutką, bezradną podświadomość.
Sprzedawczynie od Nestlé odwiedzały świeżo upieczone mamy w szpitalach i domach. Choć nie miały nic wspólnego z personelem medycznym, ubierały się w stroje pielęgniarek, żeby robić wrażenie autorytetów.
Po pierwszym wzbudzeniu zaufania mówiły, że mleko matki jest gorsze od mleka w proszku, które będzie dla dziecka cudowne. I tak się składa, że mają ze sobą próbki.
Krok trzeci – uwiązać do siebie klienta.
„Pierwsza dawka jest darmowa” – trik niektórych narkodilerów. Puszka mieszanki również była. I starczyła na niejeden superposiłek w pierwszych tygodniach życia.
W tym miejscu zarysowuje się najstraszniejszy fakt w całej sprawie:
Jeśli zdecydowaliście, że Wasze dziecko nie będzie karmione piersią, powinniście pamiętać, że ta decyzja jest trudna do odwrócenia - rozpoczęcie częściowego dokarmiania butelką spowoduje zmniejszenie ilości wytwarzanego mleka.
Źródło? Oficjalna strona Nestlé, opis jednego z ich produktów dla niemowląt. Informacja małym druczkiem na dole, wymagana przepisami prawa.
Tak to już jest, że organizmy dążą do efektywnego wykorzystania swoich zasobów. Bez ćwiczeń słabną mięśnie. A bez karmienia zanika laktacja (zdolność wytwarzania mleka).
Mama pozbawiona własnego pokarmu – albo wierząca w jego niedoskonałość – staje się zależna od korpomieszanek. Konkurencja ubita.
Zabójcze konsekwencje
W biednych krajach Afryki efekty uzależnienia kobiet od mleka w proszku były szczególnie dotkliwe.
Po pierwsze: bieda. Po wyczerpaniu się darmowej próbki okazywało się, że mieszanka swoje kosztuje. Nie mając pieniędzy na zalecane porcje, mamy rozcieńczały proszek bardziej niż powinny, co dodatkowo zmniejszało wartość odżywczą. Na powrót do mleka matki już nieraz było za późno, przez wspomniane zatrzymanie laktacji.
Po drugie: brak higieny. Różnie bywało z dostępem do czystej wody, sterylnością naczyń i łyżek, możliwością dezynfekowania sprzętów. A że jedna puszka starczyła na dłużej, to w przypadku dostania się do niej bakterii stawała się bombą biologiczną.
W następstwie pierwszego czynnika dzieci były niedożywione i osłabione. W następstwie drugiego łapały infekcje układu pokarmowego oraz oddechowego. Trafiały do szpitala. A wiele z nich zmarło.
Dokładna liczba ofiar jest trudna do ustalenia, bo raczej trudno jednoznacznie przypisać infekcje do wpływu mieszanek. Szacuje się natomiast, że z ich winy zmarło kilka milionów dzieci. I wyraźnie widać wzrost liczby zgonów od czasu spopularyzowania mieszanek.
Kara dla korporacji
Praktyki Nestlé nagłaśniały różne organizacje, ale szczególnie wybiła się War on Want, krytycy korporacyjnych patologii. W 1974 roku opublikowali głośny raport The Baby Killer (ang. dzieciobójca).
Książka została przetłumaczona w Szwajcarii na język niemiecki, pod dosadniejszym tytułem „Nestlé zabija niemowlęta”. W odpowiedzi koncern pozwał wydawców, oskarżając ich o zniesławienie. I wygrał, bo teza o bezpośrednim zabijaniu okazała się niemożliwa do udowodnienia. Ale kara była śmiesznie niska i wyniosła w przeliczeniu kilkaset dolarów.
Na podstawie raportu napisał później całą książkę, The Baby Killer Scandal, niejaki Andrew Chetley, również członek War on Want. Tekst upamiętniający tego człowieka, napisany przez jego syna, można znaleźć tutaj.
Los Nestlé był przesądzony. Rozpoczął się wielki, międzynarodowy bojkot, który sięgnął nawet warstw politycznych. Przystępne streszczenie sprawy można znaleźć na stronie Uniwersytetu Nowojorskiego.
Szczególnie stanowczo zadziałała Światowa Organizacja Zdrowia. W 1981 roku opublikowali szereg wytycznych, ograniczających możliwość reklamowania produktów dla niemowląt, nazwanych Międzynarodowym kodeksem marketingu produktów zastępujących mleko kobiece.
Wytyczne zostały następnie przyjęte w głosowaniu przez 118 krajów. Głos przeciwko nim był jeden, ze strony USA. Zapamiętajcie ten fakt, bo jeszcze się później pojawi.
Wytyczne były obszerne, ale na potrzeby wpisu wystarczy kilka faktów:
- nie można reklamować produktów dla niemowląt poniżej 6. miesiąca życia,
- nie można rozdawać bezpłatnych próbek w szpitalach,
- należy umieszczać na opakowaniach informacje napisane zrozumiałym językiem, w tym zastrzeżenie, że karmienie piersią to najlepsza forma żywienia.
W 1991 roku WHO i UNICEF rozpoczęły ponadto inicjatywę BFHI (Baby-Friendly Hospital Initiative). To akredytacja dla szpitali, które zachęcają do karmienia piersią. W teorii może to dać większą odporność na naciski reklamodawców.
Gdzieś po drodze spopularyzował się ponadto slogan promujący karmienie piersią – Breast is Best, dosł. „pierś jest najlepsza”.
Echo przeszłości?
…I już, happy end? Był korporacyjny skandal, ale świat wymierzył karę i od teraz panuje pokój? Tryb adwokata diabła: może to nawet nie był skandal, tylko niefortunny wypadek?
Zwykle cenię tego typu sceptyczne, wyważone opinie. Kojarzą mi się z zasadą brzytwy Hanlona. W wolnym tłumaczeniu: „nie dopatruj się złej woli tam, gdzie można wyjaśnić sprawę niekompetencją”.
Problem w tym, że takie wyjaśnienie coraz gorzej pasuje w miarę dorzucania kolejnych faktów. Niewinne Nestlé raczej by unikało jak ognia powtórki ze sprawy afrykańskiej. A tymczasem dość szybko wrócili do dawnych praktyk.
W artykule z Guardiana z 2007 roku można znaleźć opis szpitala w Bangladeszu, gdzie coraz częściej trafiają niemowlęta z zatruciem pokarmowym.
Przyczyna ta sama co wiele lat temu: niewłaściwa higiena plus jeszcze powszechniejsze karmienie butelką.
Jedna z osób pracujących w szpitalu wspomina, że reklamowanie nie ustało. Nie ma przebranych pielęgniarek, ale przedstawiciele handlowi odwiedzają zamiast tego personel szpitala. Regularnie, co parę tygodni, obdarowując prezentami. Są wśród nich osoby od Nestlé.
Rozdają też notatniki ozdobione grafikami ich produktów. Przewidując zapewne, że pracownicy szpitali będą z nich wyrywać kartki podczas konsultacji i zapisywać tam zalecenia dla mam. A obrazki zadziałają jak reklama podprogowa.
Marketing bezpośredni? Nie ma, wszystko zgodne z literą prawa. Ale niekoniecznie z jego duchem.
W 2022 roku samo WHO wraz z organizacją UNICEF opublikowały raport na temat współczesnych realiów reklamowania mieszanek. Wprost nazywają przyjęte strategie marketingowe agresywnymi. Coraz częściej obejmują one działania w internecie, infiltrację grup dla mam, reklamy profilowane, płatne współprace.
A coś współczesnego, z 2024 roku? Skandal cukrowy. Wyszło na jaw, że produkty Nestlé sprzedawane w biednych krajach afrykańskich, jak mleko Nido czy płatki Cerelac, zawierały cukier w ilościach niedozwolonych w krajach bogatszych.
Cukier nie jest szczególnie pozytywny dla zdrowia, ale ma cechę, która mogłaby być korzystna dla korporacji. Uzależnia, nawet dorosłych. A co dopiero niemowlęta, które po zakosztowaniu słodyczy mogłyby mieć opory przed powrotem do mleka matki?
Marketing działa nie tylko w biednych krajach. Ogólny przegląd strategii stosowanych w USA można znaleźć w artykule z Fortune. Dość świeżym, bo z 2023 roku, streszczającym serię z magazynu naukowego Lancet.
Jak się okazało, Nestlé lobbowało w USA przeciw płatnym urlopom macierzyńskim. Mniej czasu dla dziecka? Super sprawa dla korporacji. A do tego większa szansa, że zapracowany rodzic przerzuci się na mieszankę.
Do tego organizowali konferencje dla lekarzy, na których popularyzowano tezy o niewystarczających wartościach odżywczych mleka ludzkiego.
Współczesna propaganda
Przykłady wyżej pokazują, że firma się ślizga i unika restrykcji… Ale przynajmniej uznaje ich istnienie. To chyba dobrze?
Niestety – może być gorzej. Od kilku lat działają ruchy, których celem jest zakwestionowanie wytycznych WHO i demontaż ograniczeń. Prawne postawienie mieszanek na równi z karmieniem piersią.
Wątek w świecie realnym był smutnym wstępem. Teraz czas wskoczyć w króliczą norę, do świata cyfrowego. To tam wirują tryby propagandowej machiny.
Zobaczymy przy okazji ciemną stronę współczesnego marketingu. Promowanie konkretnych firm, dla których się pracuje, jest już niemodne. Teraz promuje się koncepcje. Bazując przy tym na wzburzeniu i dzieleniu społeczeństwa.
Od tego miejsca sprawa nie będzie dotyczyła wyłącznie Nestlé. Ruchy promujące mieszanki nie ujawniają swoich powiązań, więc trudno jednoznacznie je przypisać do konkretnych firm. Zaś w USA, gdzie toczy się kampania, popularne są też dwie inne firmy: Abbott oraz Mead Johnson.
Ta dwójka też ma sporo na sumieniu – w ich mieszankach nawet 40% składu to syrop kukurydziany, popularny amerykański zapychacz. Abbott jest ponadto zamieszany w wielki skandal z zanieczyszczeniem procesu produkcji.
Nie zmienia to jednak faktu, że Nestlé też ma dużo do zyskania na całej kampanii.
Fed Is Best
Proponuję zacząć od bodaj najbardziej wpływowej grupy. Ich profil na Facebooku, gdzie mają niemal milion obserwujących, istnieje od marca 2015 roku.
Oficjalnie twarzą grupki jest Christie del Castillo-Hegyi – dyplomowana lekarka, która po urodzeniu dziecka dojrzała rzekomo nieprawidłowości związane z karmieniem piersią i postanowiła to nagłaśniać.
Idealna kombinacja, nieprawdaż? Zawodowy personel medyczny, więc jest efekt autorytetu (jak stroje pielęgniarek w Afryce). Mama, więc jest efekt bliskości. „Jestem jedną z was”.
W zakładce z informacjami szczegółowymi można znaleźć informację, że są organizacją non-profit, która może legalnie utrzymywać się wyłącznie z darowizn. Dzięki temu mają być rzekomo niezależni od producentów mleka dla niemowląt.
Wszystko fajnie… Tylko że to nieco pusta deklaracja w świecie, w którym da się dostarczać pieniądze na wiele sposobów. Wpłacać mogą osoby fizyczne, ale kto zagwarantuje, że nie robią tego na czyjeś polecenie?
Dowody na to, że Fed is Best może być powiązane z Nestlé? Poszukałem na Twitterze "fed is best" nestle
i natrafiłem choćby na zdjęcie plakatu zapraszającego na płatną prelekcję na australijskiej uczelni. Odbywała się pod hasłem Fed is Best, zaś sponsorem spotkania było nasze Nestlé.
W niektórych odpowiedziach z X/Twittera twórczynie Fed is Best piszą, że słowa wykorzystano bez ich wiedzy, i że wysłały przez prawników żądanie ich usunięcia. Ale zdjęć tych żądań czy rozwinięcia tematu – brak.
Nie jest to miażdżący dowód, ale nie liczyłbym na takowy. Współczesny PR/marketing to nieraz łańcuszki podwykonawców, gdzie próżno szukać bezpośrednich związków.
Pozostaje dostrzeganie pewnych wzorców, sloganów, działania w interesie branży. A w przypadku tej fundacji jest tego sporo.
Fed is Best wyszło od życzliwości dla wszystkich metod karmienia – czy to piersią, czy też butelką. Ale z czasem, wraz ze wzrostem poparcia, stawali się coraz bardziej bojowi wobec karmienia piersią, wykluczając je na rzecz mieszanek.
Ich strategia nieco mi się kojarzy z dawną triadą Microsoftu. Embrace, extend, extinguish. Bardziej opisowo: „wykaż otwartość; rozbuduj (o własne rzeczy)”. I punkt trzeci – „zniszcz”.
Wykazanie otwartości
Nazwa ruchu oznacza: „nakarmienie jest najlepsze” i wyraźnie nawiązuje do sloganu Breast is Best.
Oficjalnie twierdzą, że wspierają każdą metodę karmienia – czy to piersią, czy mieszanką, czy łączone, byle dzieci były nakarmione. Ich słowa wydają się takie oczywiste, nieprawdaż? Racjonalne. Empatyczne.
„Nie każda mama jest w stanie karmić piersią”. „Jeśli nie może, to nie demonizujmy”. „Nie popadajmy w skrajności”. Ciężko się z tym kłócić.
Pojawiły się również zachęty, żeby nieść wiadomość dalej. „Jakaś mama czuje się koszmarnie z tym, że nie może karmić? Wyciągnij do niej dłoń! Powiedz jej, że Fed is Best, a mleko zastępcze to nie wstyd”.
W początkowych etapach ruch stylizował się na taką pozytywną grupkę. Mieli na przykład filmik Dear Mommy, w którym gra sobie emocjonalna muzyczka, a dziecięcy lektor mówi: „nie martw się, mamusiu. To nasza wspólna podróż”.
Rozbudowanie
Po pewnym zakorzenieniu się w świadomości amerykańskich mam, Fed is Best zaczęło wzbogacać arsenał technik o nieco mniej niewinne. Takie jak granie na emocjach.
Dużą akcję przeprowadzili w 2017 roku, nagłaśniając śmierć pewnego niemowlęcia, Landona J. Samo zdarzenie miało miejsce w 2012 roku. Podczas pobytu w szpitalu zalecano matce karmienie piersią, nie sprawdzając dokładnie, czy wszystko jest jak powinno. Nie dostrzegli, że niemowlę jest niedożywione, przez co zmarło.
Tragiczny wypadek? Niekompetencja personelu? Zapewne. Natomiast Fed is Best przedstawiło historię jako coś ogólniejszego: słabość wytycznych WHO oraz inicjatywy karmienia piersią. Przeprowadzali wywiady z matką Landona, dodając emocjonalne opisy. „Gdyby choć raz dostał butelkę, to by żył”. Dodawali też hasztagi – #JustOneBottle
oraz #LandonsLegacy
(„dziedzictwo Landona”).
Emocje zostały wzburzone do tego stopnia, że sam UNICEF wypowiedział się w sprawie. Wyrazili swoją solidarność, ale przytoczyli dane za tym, że takie sytuacje to rzadkość. Zaś przy odpowiedniej opiece w większości przypadków nie ma potrzeby suplementacji.
Fed is Best wykorzystywało również zasiewanie wątpliwości.
Were you shamed or discouraged from supplementing your baby? Did it result in a feeding complication? What do you think health professionals need to do to help parents succeed in their feeding journeys?
To trochę tak jak w konkursach radiowych, gdzie prowadzący po wybraniu jakiejś opcji jeszcze drążą temat. „Czy to twoja ostateczna odpowiedź?”. „A może wybierzesz losowe pudełko?”.
Jeszcze większe drążenie odbywa się w komentarzach; zarówno ze strony profilu, jak i obserwujących go mam. „Czy czułaś jakąś niewygodę?”, „Czy kiedykolwiek ktoś sugerował, że lepiej karmić piersią?”. „Czy zdarzyło ci się, że byłaś zmęczona, że nie chciałaś karmić?”. „Na pewno nie? A może jednak?”.
Trudno w końcu nie przytaknąć. A gdy się to zrobi, to leci: „ojej, to niedobrze!”. „Pamiętaj, w razie czego mieszanka to nie wstyd”. „Pomoże ci zadbać o mental health. You go, girl!”.
Zaczęło się również pojawiać wzbudzanie syndromu oblężonej twierdzy.
„Mamy karmiące butelką są stygmatyzowane! Często przez bogate, uprzywilejowane kobiety, które nie rozumieją ich sytuacji”.
To oczywiste, że trafiają się fanatyczki. Jakaś wielkomiejska „zawód: żona”, fanka marki Goop, mająca całe dnie na spędzanie czasu z dzieckiem. I wyzywająca od prostaczek dziewczyny, które mają gorzej.
Tylko że to głośne, niereprezentatywne skrajności. A ruch daje im megafon – nagłaśnia te przykłady jako coś powszechnego i nastawia matki przeciw sobie. „One są puste, nie rozumieją cię, nienawidzą cię. My rozumiemy”. Esencja tej narracji, prosto z profilu FiB:
Zniszczenie
Z czasem maski opadają i zaczyna się otwarte uderzanie w jedną ze stron. Fed is Best wprost upublicznia petycję za tym, żeby uczynić z dokarmiania mieszanką oficjalne zalecenie.
Pojawiły się doniesienia o niemowlętach, które przez wyłączne karmienie piersią nie otrzymały wystarczających ilości mleka w pierwszych dniach życia, co doprowadziło do hipoglikemii i uszkodzeń obejmujących od jednej trzeciej do całości mózgu.
Nie wskazano, jak częste są takie przypadki (a, jak wcześniej pisał UNICEF, są bardzo rzadkie). Nie wskazano, że to ogólny efekt niedożywienia, a przy mieszankach nie byłby lepszy. Jest za to wzbudzanie strachu (uszkodzenie całego mózgu!).
Prosimy o ostrzeżenie wszystkich rodziców przed możliwymi komplikacjami wynikającymi z wyłącznego karmienia piersią, oraz o poinformowanie, że można ich uniknąć dzięki odpowiednio wczesnemu wprowadzeniu suplementacji
Treść oryginalna (tego i poprzedniego fragmentu)
It has been reported that babies who are not fed enough milk through exclusive breastfeeding in the first days of life have experienced hypoglycemia and brain injury to a third to almost the entire brain.
(…)
Please warn all parents of the potential complications of underfeeding and that they can be prevented by timely supplementation by a parent.
… I mieszanki od pierwszych dni życia jako panaceum.
To akurat petycja do amerykańskiej organizacji pediatrów. Ale równie częste jest uderzanie w WHO czy w inicjatywę szpitali przyjaznych dzieciom (wspomniane wyżej, w części o konsekwencjach dla Nestlé).
Po tych wszystkich przykładach cel istnienia Fed is Best oraz ich sympatie są już chyba wystarczająco wyraźne.
SciMoms
Fed is Best nie jest jedyną inicjatywą wojującą w imię mieszanek. Jest parę innych, zadziwiająco podobnych organizacji, choć często o nieco ogólniejszym profilu działania. Takich jak SciMoms.
To grupa kobiet, z których właściwie każda posiada też własną stronę/bloga. Ich oficjalny wizerunek? Mamy ze świata nauki, obalające różne mity.
Jedną z nich jest niejaka Kavin Senapathy. Oto przykład jej wpisu na portalu Forbes. Ma znaczenie, więc proszę zapamiętać fakt, że go napisała!
Piszę „wpisu”, bo został umieszczony w tej części serwisu, gdzie każdy może coś napisać; jak na otwartej platformie blogowej.
Tworzenie takich treści to stała strategia amerykańskich marketingowców popularnonaukowych. Podobnie robili, kwestionując szkodliwość pewnych środków rolniczych dla pszczół.
Tworzą artykuły gościnne (jeśli gazeta coś takiego umożliwia). Później inni znajomi cytują te artykuły, podkreślając nazwę całego portalu („jak można wyczytać w gazecie X…”), żeby wyglądało to jak poważne śledztwo znanych mediów.
Kiedyś co najmniej jeden z takich artykułów został usunięty po tym jak dowiedziono, że współautor Senapathy ukrywał swoje powiązania z branżą.
Skeptical OB
Tu ponownie mamy dyplomowaną lekarkę, więc działa efekt autorytetu. Opisuje rzekome błędne informacje, jakie jej zdaniem są powszechne wśród mam.
Pod względem narracji silna zgodność z Fed is Best, otwarte stawanie po ich stronie:
Zwróćmy tutaj uwagę na upchnięcie pod słowem lactivists (sklejka z laktacji i aktywistów) szerokiego grona krytyków. To popularny motyw w realiach branżowej propagandy. Przeciwników maluje się jako aktywistów. W domyśle: nienaukowych, emocjonalnych, impulsywnych.
A że to oficjalne stanowisko WHO, organizacji międzynarodowych, wielu lekarzy? Bez znaczenia. Przeciwnik korporacji zawsze ma być głupi i antynaukowy.
Wisienką na torcie jest ten fragment:
Fundacja Fed Is Best ujawnia prawdę o branży, więc, jak to bywa, wpływowi liderzy branży laktacyjnej desperacko próbują przytłoczyć i zdyskredytować każdego, kto zagraża ich udziałowi w rynku. Smutna ironia losu: branża laktacyjna stała się dokładnie tym, czym gardziła w branży mleka zastępczego.
Wersja oryginalna
The Fed Is Best Foundation functions as an industry whistle blower and as in any industry, lactation industry leaders are desperate to suppress and discredit anyone who threatens maketshare. It is a sad irony that the lactation industry has become exactly what it despised about the formula industry.
Nie wymyślam tego. Ta osoba naprawdę napisała o „branży laktacyjnej” – czyli zapewne producentach laktatorów, konsultantkach itd., ale przede wszystkim o karmiących matkach – jak o bezwzględnej konkurencji.
Ale może to pojedyncza, radykalna opinia, z którą nie po drodze samej Fundacji? Raczej nie. Fed is Best regularnie udostępnia wpisy tej osoby, z których wiele ma podobny wydźwięk. Poza tym sami insynuowali, że WHO chce przemilczeć niewygodne fakty (przykład na wrzuconym wcześniej kolażu miniaturek).
A jakieś powiązanie z SciMoms? Skeptical OB oparła jeden ze swoich wpisów na artykule Senapathy: „pisze Kavin Senapathy w Forbesie”. Bez ujawnienia jej powiązań czy faktu, że w tej części Forbesa każdy mógł pisać.
Thoughtscapism
To jednoosobowy blog. Jego twórczyni nie pierwszy raz gości na Ciemnej Stronie. Poprzednio kwestionowała szkodliwość niektórych pestycydów (zakazanych na terenie Unii) wobec pszczół.
Muszę przyznać, że jest subtelna. W przypadku pszczół potrafiła na przykład wytknąć manipulację znanego portalu probranżowego. We wpisie o mieszankach nieco z kolei krytykuje Nestlé.
…Problem w tym, że jej źródła i przykłady, choć liczne, często pochodzą od branży albo są dobrane pod tezę. I tak w tym przypadku:
- cytuje kilka razy Fed is Best oraz twórczynię ruchu, nie wskazując natury ich działalności;
-
powołuje się na Kavin Senapathy (nazywając ją po prostu „dziennikarką”, zaś słowa
SciMoms
nie używając ani razu);A warto, żeby to zrobiła, bo ma z SciMoms relacje, które raczej utrudniałyby krytykę. Prowadziła z nimi niejeden wspólny projekt.
-
cytuje fragment artykułu z Atlantic z 2009 roku, przemycając stereotyp nowobogackiego karmienia piersią:
From the moment a new mother enters the obstetrician’s waiting room, she is subjected to the upper-class parents’ jingle: “Breast Is Best.”
-
w jednym miejscu cytuje ACSH, jedną z najbardziej zajadłych organizacji branżolubnych;
Kwestionowali choćby szkodliwość palenia czy skutki wycieku chemikaliów po katastrofie kolejowej.
-
gdy przychodzi czas na oddanie głosu drugiej stronie, wybiera opinię niszową i łatwą do obalenia.
[Niektórzy konsultanci] sugerują, że nawet jedna butelka mleka zastępczego jest szkodliwa.
Jest tam link do tego dokumentu. Sęk w tym, że to krótka notka jednej badaczki na temat szczególnych przypadków, gdy jedna butelka mogłaby zaszkodzić (przykład: alergie na mleko krowie).
Sugerując, że to radykalny pogląd większej grupy konsultantów, blogerka redukuje sprawę do absurdu.
Jej wpis został oczywiście udostępniony przez Senapathy.
Inne organizacje i osoby
Dotąd trzymałem się USA, ale kampania jest szersza. W Wielkiej Brytanii działa organizacja Infant Feeding Alliance.
Protip: kiedy coś ma Alliance w nazwie, to jest spora szansa, że to jakaś grupa interesów. Na swoim profilu twitterowym publikują treści niemal kropka w kropkę jak Fed is Best.
Udostępnili na przykład tweeta niejakiej Sue H., która grzmi o ubocznych skutkach „nieokiełznanego promowania karmienia piersią”:
Another harm (1 in 50 babies injured!) of unrestrained breastfeeding promotion:
Według twitterowego biogramu owa Sue „działa na rzecz zmiany brytyjskich wytycznych w kwestii karmienia niemowląt”. A czy ta zmiana nie byłaby przypadkiem korzystna dla producentów mieszanek? Pytanie retoryczne
Nie ukrywają też przyjaznych relacji z Fed is Best:
What truth do you think we are not saying? Fed is Best are our friends. That’s true.
Walka z March for Science
Tym razem nie tyle kolejny profil, co historia wojenna, pokazująca niską tolerancję SciMoms na krytykę.
Amerykańska organizacja March for Science (dosł. „Marsz dla Nauki”; prekursor polskiej organizacji o tej samej nazwie) skrytykowała w jednym miejscu postawę SciMoms, kiedy próbowały się promować na ich stronie:
Powiedziałbym, że dość wyważony wpis. Nie piszą „wypad z tym”, tylko zostawiają wpis SciMoms i wskazują inne źródła. NaukoMamuśki odpowiedziały wbiciem szpilki:
Jeśli March for Science uważa naszą wyważoną perspektywę za niewłaściwą – mimo wsparcia wielu pediatrów, badań sugerujących niewielkie różnice [między piersią a butelką] w krajach rozwiniętych oraz faktu, że silny nacisk na karmienie piersią faworyzuje uprzywilejowane mamy – to rozumiemy. Jeśli ktoś chce przeczytać nasz często cytowany artykuł wspierający inicjatywę Fed is Best, to można go znaleźć tutaj.
Senapathy podała to dalej, nazywając MfS nieprofesjonalnym któryś raz z rzędu. Dołączyły się też inne członkinie oraz zaprzyjaźnione portale, jak Credible Hulk czy Eclectic Science, zgodnie uderzając w organizację.
W komentarzach pod postem SciMoms można znaleźć wzmiankę o filmiku kanału SciShow z YouTube’a, poruszającym kwestię mieszanek – chodzi o ten. Konto SciMoms odpowiada wprost, że to Senapathy od nich napisała scenariusz.
W samym filmie jej imię i nazwisko pojawia się raz, w napisach końcowych. Zero informacji o powiązaniach czy działalności.
Przesłanie? Mocno za mieszankami. Wzmianka o karygodnych praktykach w Afryce? Jest, ale trwa dosłownie kilka sekund (od 2:43 do 2:51). Nie pada nazwa Nestlé.
Parę spekulacji
Jeśli kampania promieszankowa faktycznie jest odgórnie sterowana i globalna, to nasuwa się parę pytań.
Pierwsze – czy hula również w Polsce? Żeby to zbadać, poszukałem w DuckDuckGo nazwy akcji w połączeniu z polskim słowem albo stronami zakończonymi na .pl
:
-
"fed is best" site:pl
; -
"fed is best" mleko
.
Artykułów jest niewiele. A tych kilka, które wyrzuciło, to głównie głosy sprzeciwu. Ruch został chociażby skrytykowany przez autorkę bloga o rodzicielstwie, hafija.pl; inny portal przytoczył jej opinię, wspominając o całej sprawie. Parę innych podobnie.
I tyle. Niewiele rzeczy, które by wyglądały na propagandę. Wniosek: kampania Fed Is Best nie wkroczyła (jeszcze) do Polski.
Pytanie numer dwa – kto stoi za kampanią?
Niestety nie wiem na sto procent. Ale mogę spekulować.
Pierwsze założenie: zazwyczaj wielkie korpo w takiej sprawie zaufa tylko innemu wielkiemu korpo. Nawet jeśli „mięsem” kampanii zajmie się łańcuszek małych, bezkompromisowych podwykonawców, to płatność od producenta pójdzie do dużej agencji.
Wpis o Nestlé, więc to ich będę się trzymał. Na stronce branżowej provokemedia.com można znaleźć omówienie ich współpracowników z 2018 roku:
Nestlé’s global PR agency roster currently includes Edelman, Ketchum, a Weber Shandwick/Golin team, MSL and Ogilvy.
Artykuł wskazuje też, że w samym USA (które, przypominam, wyróżnia się zajadłością promowania mieszanek) za PR Nestlé odpowiada grupa współpracujących firm: Golin/Weber Shandwick, Ketchum, Edelman.
Wszystkie są wielkie, ale nie miałem okazji poznać zbyt dobrze tego ekosystemu.
Odrobinę kojarzę jedynie nazwę Ketchum. To firma, która swego czasu prowadziła w USA kampanię wizerunkową Putina.
Ale, co ciekawsze, wzmiankę o Ketchum można znaleźć w dokumentach odtajnionych podczas innej rozprawy sądowej. Założyli stronkę informacyjną bagatelizującą kontrowersje wokół firmy biotechnologicznej Monsanto.
Kilka odpowiedzi na tym zamkniętym forum dodała Layla K., członkini grupy SciMoms. Regularnie pisał tam również niejaki Kevin Folta, który miał dobry kontakt z Kavin Senapathy od NaukoMamusiek (napisał m.in. przedmowę do jej książki, jest wspomniany na okładce).
Na tę chwilę Ketchum wydaje mi się pierwszym tropem do sprawdzenia. Reszta wymienionych firm w dalszej kolejności.
…Ale czy to na pewno wszystkie możliwości?
Na stronie nestle-mena.com
pod wieloma materiałami promocyjnymi, jak ten o mleku Nido, widać dwa adresy mailowe do kontaktu. Jeden należy do osoby z firmy Burson-Marsteller (obecnie Burson). To kolejny gigant marketingowy.
Szukając kombinacji "nestle" "burson"
na Twitterze, można znaleźć inne przykłady współpracy. Niektóre są stare, z okolic 2013 roku. Ale jest też świeżynka dosłownie sprzed kilku dni. wspólne wyróżnienie obu firm za ich łączoną strategię w Indiach.
Kwestię architektów kampanii na tę chwilę muszę niestety odłożyć. Za dużo planów, za mało czasu. Ale może jakaś osoba ze znajomością angielskiego i żyłką detektywistyczną da nura w temat? I odkryje, jaka organizacja stoi za mleczną kampanią?
Zachęcam! Świat propagandy branżowej w USA jest fascynujący, a patologii tam więcej niż na jakimś FameMMA
Naciski polityczne
Równolegle z kampaniami marketingowymi, skierowanymi do ludzi, odbywały się próby wywarcia politycznych nacisków na WHO i WTO, żeby obniżyć wymogi stawiane mieszankom.
Znacząca próba nacisku nastąpiła w 2018 roku, podczas głosowania na Światowym Zgromadzeniu Zdrowia, gdy Ekwador chciał wprowadzić pewne zmiany do wytycznych dotyczących karmienia piersią.
Reprezentanci USA najpierw zaczęli naciskać na to, żeby usunąć wzmianki o promowaniu karmienia piersią. Kiedy to się nie udało, zaszantażowali Ekwador. Jeśli wprowadzi zmiany, to nałożą na nich sankcje handlowe.
Ostatecznie te same zmiany we własnym imieniu zaproponował inny kraj. Zostały przyjęte.
Sprawa została opisana w artykule z New York Timesa, a także w The Atlantic.
Szerszą historię nacisków opisuje ProPublica. Okazuje się, że do 2020 roku administracja amerykańska 30 razy blokowała propozycje zmian dotyczących mieszanek, przedstawiane na obradach Światowej Organizacji Handlu.
Zakwestionowali również propozycje Unii Europejskiej narzucające ograniczenia na dopuszczalną ilość kadmu i ołowiu w produktach dla niemowląt. Na terenie USA takowe nie obowiązują, więc Unia podwyższałaby standard.
Dla kogo tak się starali? Teoretycznie najwięcej sensu miałoby, gdyby politycy z USA działali w interesie Abbotta albo Mead Johnsona, amerykańskich producentów mleka dla niemowląt. Ale wpływu Nestlé również nie można wykluczyć.
Jako globalny gracz mieliby dużo do zyskania na poluzowaniu ogólnoświatowych zasad. Ponadto Nestlé angażowało się w USA w oficjalny lobbing (czytaj: przekonywanie polityków do swoich interesów).
W latach 2014-2017 wydawali na to corocznie 2-3 mln dolarów. Wcześniej jeszcze więcej. Zaś od 2018 roku ta kwota znacząco spadła, do miliona z hakiem albo i niżej.
To kwota zbiorcza i nie dowiemy się łatwo, jaka część rozmów z politykami dotyczyła mleka w proszku. Ale obstawiam, że niezerowa.
Nie byłby to pierwszy raz, gdy reprezentanci USA zachowywali się jak korporacyjni akwizytorzy.
Przykładem sytuacja, gdy pracownicy ambasad, według ujawnionych depesz, naciskali na władze europejskich krajów, żeby otwarły się na produkty koncernu Monsanto.
Innym przykładem są działania ambasadora w Kosowie, który namówił tamtejszy rząd na wydanie mnóstwa państwowych pieniędzy na autostradę, którą miała zbudować firma Bechtel. Po całej akcji dostał w Bechtelu ciepłą posadkę.
Sprawy wokół tych dwóch firm opisałem też u siebie – tu jest Monsanto (jeden z kilku wpisów), a tutaj Bechtel.
Przyszłość – precyzyjna fermentacja
Co pewien czas na horyzoncie majaczą jakieś innowacje. A korporacje pilnie im się przyglądają, żeby jak najszybciej je odkupić, wchłonąć, podpiąć do swojej machiny.
W sprawach mleka taką innowacją może być precyzyjna fermentacja – technika namnażania komórek w metalowych zbiornikach, bioreaktorach. Promowana jako możliwość wytwarzania mleka bez udziału krów.
Jej entuzjaści cieszą się na myśl o tym, że dzięki temu odejdzie się od masowych farm i potwornego traktowania zwierząt… Ale czy przewidują, w czyje ręce to trafi?
Nestlé można znaleźć na liście członków Cellular Agriculture Europe – organizacji zrzeszającej różne firmy zaangażowane w produkcję żywności z laboratorium.
Mieli również swoją prelekcję na wydarzeniu Uni Food Day w 2023 roku:
Co więcej, powstają już startupy twierdzące, że potrafią wytwarzać w laboratorium mleko ludzkie. Póki co mówią w komunikatach, że chcą przełamać dominację dużych producentów… Ale startupy potrafią wiele mówić, a potem dać się wykupić.
Dystopijna prognoza
Znając obecne fakty, pozwolę sobie wyjąć szklaną kulę. Gdyby Nestlé kiedyś przyjęło mleko z precyzyjnej fermentacji, w szczególności wariant oparty na mleku ludzkim, to:
-
Marketingowcy ogłoszą bezwstydnie, że mają teraz nowe mieszanki „jak u mamy!”.
Oczywiście kwestia przeciwciał i dopasowania do otoczenia w żaden sposób nie zostanie rozwiązana. To wciąż będzie produkt o stałym, niezmiennym składzie.
-
Jeśli WHO nie przyklaśnie nowince, to pojawią się naciski.
„To takie same komórki jak w mleku matki! Dlaczego jesteście zamknięci na naukę?”. Naciskający będą sugerowali, że WHO trzyma się jakichś aktywistycznych dogmatów, chce „naturalności” komórek za wszelką cenę. Ich oficjalne stanowisko zostanie przekręcone albo przemilczane.
-
Agencje marketingowe rozkręcą fałszywą debatę.
Tym razem sztandarowy slogan Fed is Best będzie można wzbogacić o rzeczy dotyczące stricte precyzyjnej fermentacji. Propagandyści nagłośnią zarzuty naciągane i łatwe do obalenia, przedstawiając je jako oficjalny głos przeciwników. Postawią chochoła, jak przy nowobogackich mamach antybutelkowych.
„Ta antynaukowa tłuszcza uważa, że nowe mleko powstaje z komórek rakowych!”. To oczywiście fałsz łatwy do obalenia. Dlatego różni młodzi naukowcy, podjudzani w swoich grupkach, zaczną gromić foliarzy. Będą szydzić i rzucać dowcipasami. „To zawiera nie tylko komórki, ale nawet monotlenek diwodoru. Olaboga!”.
Nestlé będzie zarabiało i rechotało. A opowieści niespiskowe – o korporacyjnej chciwości, nieetycznym marketingu, wpływach politycznych – zostaną zagłuszone głośną plemienną wojenką. Kolejną w coraz bardziej podzielonym świecie.
Smutna perspektywa, nieprawdaż? Nie chcę takiej przyszłości.
Co można zrobić?
Pokazana historia budzi w Tobie emocje? No to, zamiast je w sobie dusić, można coś z nimi zrobić! Ja do niczego nie namawiam, ale pozwolę sobie wymienić różne produkty Nestlé.
Te łatwe do wyłapania zaczynają się od Nes- (Nestea, Nesquik itd.). Trudniej wychwycić pozostałe, na których nazwa jest albo napisana małym drukiem, albo całkiem ukryta (bo Nestlé nabyło markę drogą przejęcia).
Na Reddicie ktoś podlinkował wielką grafikę z markami i firmami od Nestlé. Listę tych obecnych w Polsce prowadzi też Portal Spożywczy.
Produkty i marki występujące w Polsce (z tych mniej oczywistych):
- Winiary,
- woda Nałęczowianka,
- Lentilky,
- czekolada Studentska,
- batony KitKat, Princessa, Lion,
- płatki Chocapic, Cini Minis,
- karma Purina,
- pokarmy dla dzieci Gerber,
- przyprawa Maggi,
- kosmetyki i perfumy L’Oréal, Garnier, Yves Saint Laurent.
Mając dziecko, warto się trzymać karmienia matczynym mlekiem. Ewentualnie zachować wybredność w wyborze producenta.
Jeśli w social mediach, a zwłaszcza w grupach dla mam, pojawią się oznaki podobnej kampanii jak w USA, to można je dusić w zarodku. Uświadamiać, co ta propaganda zrobiła z Amerykankami. Sprawić, żeby potencjalne marketingowe bandziory miały problem z rozkręceniem kampanii.
Można udostępniać ten wpis i zawarte tu informacje. Jest ryzyko, że ktoś go oleje za nazwę ciemnastrona.com.pl
, wygląd strony albo styl? To pozwalam kopiować do woli, w całości lub części, edytować, umieszczać na schludnych jasnych stronach. Nawet bez podania źródła
Jeśli chodzi o precyzyjną fermentację – warto co pewien czas śledzić kroki Nestlé w tym kierunku i w razie czego nagłośnić sprawę.
W szczególności przydałoby się, żeby głos zabrały osoby promujące nową metodę. Jeśli z wyprzedzeniem powiedzą, że są przeciwne agresywnej reklamie typu „jak od mamy”, to może ludzie ich później nie oskarżą o sprzyjanie korposom.
A tak półżartem: sojusznikiem w tej walce będzie demografia. Przy jednym z niższych wskaźników dzietności na świecie, Polska tak czy siak będzie dostarczała różnym łapczywym gigantom coraz mniej nowych konsumentów
q???
Skoro większości nie było potem stać na to mleko, to za wiele nie zarobili. Sądzę, że raczej jakiś marketingowiec nieznający się na kwestiach karmienia zdecydował, że wrzucą coś do pomocy, żeby się pokazać. Ew. po prostu zrobią promocję, żeby zareklamować produkt, jak wszyscy na świecie robią („pierwszy miesiąc za darmo” itp.) i nie przewidzieli skutków…