Nie spodziewałem się, że umieszczę na blogu kolejny wpis pasujący do mini-serii o YouTubie. Byłem zadowolony z poprzednich dwóch i miałem nadzieję skupić się na innych korporacyjnych przewinieniach.

Ale, szukając informacji na temat koncernu Monsanto, trafiłem na solidny materiał z kanału o nazwie Business Casual.
Moją uwagę przykuł dość nowy, przypięty komentarz. Link do prawie dwugodzinnego filmu, w którym wypowiada się właściciel BC. Zatytułowanego w tłumaczeniu na polski „Dlaczego pozywam YouTube’a”.

Obejrzałem cały film, a potem również parę innych, polemizujących z nim. Sprawa jest fascynująca. Mamy sytuację, kiedy YouTube w 2021 roku stanął po stronie organizacji Russia Today, rosyjskiej tuby propagandowej. Tej samej Russia Today, której kanały zablokował po wybuchu wojny, zgrywając szlachetnego.

W pierwszej części wpisu omówię filmik od Business Casual. Następnie nieco skrytykuję właściciela kanału, pokazując że też ma swoje za uszami. A na koniec powiążę nowe fakty z tej afery z poprzednimi wpisami. Zyskamy nieco pełniejszy obraz hipokryzji YouTube’a.

Zapraszam do lektury! Znajomość poprzednich wpisów nieobowiązkowa, ale pomocna.
I uprzedzam: w tej historii nie ma bohaterów.

Przeróbka plakatu filmu Funny Games. Dwóch groźnie wyglądających mężczyzn w białych koszulkach i rękawiczkach, na białym tle. Stoją ze spuszczonymi głowami, a ich rękawiczki są pokryte ciemnymi plamami wyglądającymi jak krew. Na koszulę jednego z nich nałożono logo YouTube'a, a na koszulę drugiego logo telewizji Russia Today. Nad nimi widać napis oznaczający po angielsku 'zaczynamy?'.

Źródło: plakat filmu „Funny Games” (nowsza wersja z 2007 r.). Przeróbki moje.

Spis treści

Garść informacji

Zanim przejdziemy do konkretnej historii, pokażę parę faktów na temat stron naszego konfliktu, regulaminu YouTube’a oraz ogólniej prawa autorskiego.
Kto już to wie albo czytać nie chce, może przeskoczyć prosto do samej aferki.

Gracze

Pierwszą stroną konfliktu jest kanał z YouTube’a, Business Casual.
Poruszają w przystępny sposób (i bez teorii spiskowych!) tematy związane z kontrowersjami wokół wielkich organizacji. Są trochę tym, czym próbuje być ten blog. Więcej tam profeski, ale mniej komputerów :wink:

Właścicielem kanału (chociaż nie od zawsze – o tym później) jest Alex Edson. Sam kanał w żadnym razie nie jest niszowy. Subskrybuje go 1,16 miliona osób. Ich filmy liczą przeciętnie kilkaset tysięcy wyświetleń, rekordowy obejrzano ponad pięć milionów razy.

Są jednak maleńcy w porównaniu z drugim graczem.
Russia Today jest własnością rządu rosyjskiego. Są oficjalnie nazywani w raportach senackich ramieniem rosyjskiej propagandy, a YouTube’a uważa się za ważny obszar ich działania.

To bardzo duży twórca, miał ponad 39 kanałów. Wśród nich między innymi RT Arabic, który będzie miał szczególne znaczenie w tej historii. Co roku ich filmy odnotowywały ponad 5 miliardów wyświetleń.

Piszę w czasie przeszłym, bo oficjalnie YouTube zablokował kanały rosyjskich mediów w związku z rosyjską napaścią na Ukrainę. Zarówno Russia Today, jak i podobnego jej Sputnika.

No właśnie, YouTube. Oficjalnie neutralna platforma, kusząca zwykłych ludzi wizją wybicia się na tworzeniu autorskich filmików. Każdy może zostać popularnym twórcą.

Poprzednio pokazałem, że z neutralnością różnie bywa, a ich (od niedawna była) prezes aktywnie preferowała partnerstwa z dużymi firmami.

Regulamin YouTube’a

YouTube działa w USA, więc obowiązuje ich amerykańskie prawo.
W tym również DMCA (Digital Millenium Copyright Act), przepisy regulujące prawo autorskie w cyfrowym świecie. Często nadużywane w roli knebla dla niewygodnych treści. Ale to poza tematem wpisu.

W każdym razie przepisy dają możliwość zgłaszania i „strącania” treści naruszających cudze prawa autorskie. Czyli na przykład obrazków, które ktoś skopiuje na własną stronę, nie wskazując autora.

Ale co w sytuacji, kiedy mamy dużą platformę, na którą użytkownicy mogą wrzucać własne treści? Żadne forum by nie przetrwało, gdyby parę pirackich linków od użytkowników oznaczało ubicie całego portalu.

Z tego względu opracowano koncepcję DMCA Safe Harbor – ograniczenie odpowiedzialności platform. Mogą się ubiegać o specjalny status, dzięki któremu nie będą karane za występki swoich użytkowników.

W zamian muszą jednak skutecznie ubijać recydywistów – konta regularnie naruszające prawa autorskie.

YouTube jak najbardziej posiada taki status. Ich sposobem na zgodność z wymogiem „antyrecydywy” jest polityka trzech zgłoszeń.

Po pierwsze, każdy zgłoszony filmik zostaje ukryty przed oczami użytkowników.

Ponadto jeśli ktoś oberwie trzema zgłoszeniami o naruszenie praw autorskich w ciągu 90 dni, to jego konto wraz ze wszystkimi powiązanymi kanałami zostanie trwale usunięte. Za każde z naruszeń otrzymuje dodatkowo kary poboczne.

Oczywiście istnieją przypadki, kiedy ktoś zgłosi cudzy filmik na złość. W takim wypadku osoba, która go dodała, może złożyć odwołanie. Jeszcze o tym wspomnę.

O prawie autorskim

Praktyczne podejście do prawa autorskiego oczywiście nieco się różni między krajami i kulturami. Ale przepisy prawa bywają zadziwiająco podobne.
To dlatego, że ich wspólnym źródłem jest konwencja berneńska, przyjęta przez 177 krajów świata.

Podstawowe pojęcie? Utwór. Oznacza wszystko, czego stworzenie wymagało kreatywnej pracy. To książki, prace plastyczne, muzyka, filmy…

Gdybyśmy tak po prostu to sobie skopiowali i udostępniali publicznie – kiedy autor nie wyraził na to zgody – to jest ryzyko, że potem napisze nam gniewnego maila, domagając się pieniędzy.

Czy to nas trochę nie uziemia? Dajmy na to, że chcemy zrobić z czegoś mema. Musimy specjalnie szukać osoby znanej tylko z nicka na forum i pytać o zgodę?

Niekoniecznie! Istnieje coś takiego jak dozwolony użytek (ang. fair use). Jeśli spełniamy pewne przesłanki (im więcej, tym lepiej), to powinniśmy być bezpieczni. Należą do nich:

  • Niekomercyjny charakter – nie zarabiamy na danym utworze.
  • Użycie tylko drobnego fragmentu utworu.
  • Wyraźne wskazanie, kto jest twórcą użytego utworu.
  • Wprowadzenie własnych zmian – nie zrzynamy, tylko przerabiamy, na przykład w celu sparodiowania oryginału.
  • …I parę innych rzeczy.

Ponadto, jeśli chcemy mieć dupochron absolutny, możemy sięgnąć po utwory z tak zwanej domeny publicznej.
Chociażby takie, w przypadku których minęło ponad 70 lat od śmierci autorów. Od tej pory każdy może z nich swobodnie korzystać. Z każdym rokiem do tego zbioru dołącza coraz więcej rzeczy.

Ciekawostka

Niedawno do domeny publicznej trafił Kubuś Puchatek. Nie ten disneyowski, w czerwonej koszulce, tylko oryginalna książka oraz ilustracje A.A. Milne’a.
Efekt? Można legalnie tworzyć własne dzieła z udziałem misia, nawet komercyjnie. Pewna wytwórnia filmowa od razu zapowiedziała stworzenie horroru typu slasher. Aby uniknąć podobieństw do Disneya, ubrali swojego Puchatka we flanelową koszulę zamiast czerwonego t-shirta.

Natomiast jeśli ktoś weźmie utwór z domeny publicznej i wprowadzi istotne modyfikacje – do tego stopnia, że w efekcie końcowym można dojrzeć samodzielną twórczość – to jego przeróbka będzie chroniona jak odrębny utwór.

Brzmi to ogólnie, a ta istotność raczej subiektywnie? Trochę tak! Prawo autorskie jest pełne szarych stref i nie jest jakąś nauką ścisłą. Dlatego wiele rzeczy wyjaśnia się dopiero w sądach.

Omówienie filmu

Wszystkie informacje przedstawione poniżej zaczerpnąłem ze wspomnianego wcześniej filmu z YouTube’a. Jeśli nie chcemy oglądać na tej platformie, to znajdziemy również wersję na Vimeo.

Założę się, że niektórym zachce się śmieszkować z tego, że BC próbuje krytykować YouTube’a na ich własnej platformie.

Ale moim zdaniem to trochę tak, jakby zarzucać osobom protestującym przeciw rządom, że stoją na ulicach zbudowanych za państwowe pieniądze. W kwestii platform hostujących filmy mamy niestety niemalże monopol.

Film zaczyna się – co wzbudziło we mnie lekkie zażenowanie – od cytatu Einsteina. Następnie widzimy właściciela kanału, Alexa Edsona. Siedzi za biurkiem, w tle powiewa amerykańska flaga.

Kadr z filmu użytkownika Business Casual. Pokazuje blondyna w garniturze siedzącego za biurkiem i gestykulującego. Za jego plecami widać ceglane ściany, a po lewej powiewa amerykańska flaga z orłem.

Alex Edson nadający z murowanej piwnicy.
Źródło: wspomniany filmik Business Casual.

Przez większość czasu Edson przedstawia swoje racje. Co pewien czas widzimy źródła (maile i dokumenty) z zaznaczonymi istotnymi fragmentami. Czasami pojawiają się dłuższe wtrącenia i objaśnienia.

Film nie zawsze jest ułożony w kolejności chronologicznej i czasem skacze po wątkach. Nieco je uporządkuję, oznaczając w nawiasach, w jakim momencie zaczyna się dany fragment.

Pierwszy etap sporu

Cały konflikt wybuchł na początku 2021 roku.

Pewnego dnia animator pracujący dla kanału Business Casual niespodziewanie wypatrzył fragmenty ich ujęć w filmie kanału RT Arabic, należącego do Russia Today (fragment od 14:10).

RT tak po prostu je wzięło i użyli ich u siebie, nie wskazując skąd je wzięli – ani w filmie, ani w opisie. Dodano do nich lekkie filtry, zmieniając kolory albo tempo animacji.

Przekształcenia zapewne zbyt symboliczne, żeby uznać wersję RT za niezależny utwór. Ale wystarczające, żeby algorytmy YouTube’a nie uznały tego za kopię treści Business Casual i ich nie powiadomiły. Dowiedzieli się przypadkiem.

BC zgłosił naruszenie praw autorskich, YouTube usunął filmik.
Wkrótce potem do Edsona z Business Casual napisała pracownica RT, Albina K., pytając dlaczego usunęli film, skoro były tam użyte zdjęcia dostępne w domenie publicznej.

Alex Edson odpisał (32:06), że będzie trwał przy swoim, a jeśli RT nie zgadza się z usunięciem, to mogą wejść na drogę sądową.
Rosjanka przyznała mu rację i zaproponowała pójście na ugodę (finansową albo wycięcie fragmentu od BC), jeśli Edson wycofa swoje zgłoszenie.

Napisała również, że przez pomyłkę wysłali YouTube’owi odwołanie, i że Edson może je zignorować. Potem istotnie je wycofali.
Wydaje się to drobnym faktem – pomyłki się zdarzają! – ale w ten sposób powstał ciekawy precedens. Pracownicy Russia Today przyznali na papierze, że wina leży po ich stronie, a odwołanie było bezzasadne.

Parę tygodni później ekipa z Business Casual natrafiła na kolejny filmik RT zawierający ich treści. Później na jeszcze jednego livestreama, zawierającego kilka minut ich animacji.

Zgłosili je. YouTube zamilkł na jakiś czas (1:32:30), choć według dokumentów sądowych wymieniał w tym czasie maile z Edsonem, ustalając czy filmy RT nie mieszczą się w ramach dozwolonego użytku.

Sam fakt, że próbowali ten użytek oceniać, stoi trochę w sprzeczności z tym, co mówią użytkownikom. W filmikach informacyjnych twierdzą, że ocena zasadności to nie ich sprawa. Niejeden mniejszy kanał został zbanowany bez możliwości mediacji.

No ale niech im będzie. Są równi i równiejsi. W każdym razie w końcu przyjęli zgłoszenia.

Łącznie trzy przypadki naruszeń w ciągu nieco ponad 50 dni. Gdyby Russia Today było zwykłym użytkownikiem, to w tym momencie zostałoby usunięte, tracąc wszystkie swoje kanały. Jak wielu youtuberów, nie zawsze uczciwie potraktowanych przez platformę.

Ale w przypadku dwóch zgłoszeń Edsona ekipa Russia Today złożyła odwołania. Pod którymi za każdym razem trzeba zaznaczyć, pod groźbą kary sądowej, że ma się ku nim podstawę i że składa się je w dobrej wierze.

Zatrzymajmy się tu na moment.
Przy pierwszym zgłoszeniu, w prawie identycznym przypadku, RT przyznało się do winy. Swoje odwołanie nazwali na piśmie pomyłką.
Tym razem, choć sytuacja była niemal identyczna, sceny te same… ich odwołania już w magiczny sposób były wysłane w dobrej wierze i nie planowali ich usuwać :wink:

W każdym razie w takiej sytuacji mamy słowo przeciw słowu. YouTube ma w takim przypadku następującą regułę:

  • W ciągu 10 dni właściciel treści musi wejść na drogę sądową i przedstawić YouTube’owi dowód, że tak zrobił.
  • Jeśli tego nie zrobi, to zgłoszenia zostają zignorowane, a problematyczne filmiki – przywrócone.

Edson najpierw pisał przez prawnika listy do Russia Today, nalegając na wyjaśnienie sprawy, zanim wejdzie na drogę sądową (1:00:00). Cisza. A zatem ich pozwał.

Business Casual a domena publiczna

Powyższy opis sprawy pokazuje punkt widzenia Business Casual. Ale można się zastanowić – dlaczego Rosjanka twierdziła, że korzystają ze zdjęć z domeny publicznej? Czy mieli jakąś podstawę do zgłaszania YouTube’owi naruszeń?

Nie mieliby jej, gdyby po prostu wzięli takie darmowe zdjęcia, użyli ich u siebie, a potem nazwali je własnymi.
Ale jeśli wprowadzi się znaczące modyfikacje, do tego stopnia że efekt końcowy można uznać za nowy utwór, to zyskuje się ochronę prawa autorskiego. Nawet jeśli bazą naszego utworu były rzeczy z domeny publicznej.

Business Casual dowodzi (22:53 - 27:27), że ich animacje jak najbardziej można uznać za takie znaczące przekształcenia, a zatem pełnoprawne utwory:

  • Biorą zdjęcia z domeny publicznej.
  • Retuszują je, poprzez m.in. wygładzanie i zmianę barw.
  • Dzielą każdy obraz na wiele warstw, żeby udało się uzyskać efekt udający 3D.
  • Czasem na jednym kadrze umieszczają warstwy z kilku różnych zdjęć.

    Kadr z filmu od Business Casual pokazujący, jak zestawiono ze sobą zdjęcia z dwóch różnych okresów. Dla jasności wyróżniono je osobnymi kolorami.

    Źródło: film od Business Casual.

  • Animują całość, osiągając efekt głębi obrazu.

Ale, jak już wspominałem, prawo autorskie ma wiele szarych stref, a spory kończą się często w sądach. Tak było i tym razem.

Pozew przeciw YouTube’owi

Edson spełnił wymóg YouTube’a, czyli wejście na drogę sądową. Następnie zwrócił się do nich mailowo, pokazując dowód złożenia pozwu i prosząc o wymierzenie kary RT.

Poza kopią pozwu załączał nagrania dowodzące, że filmy Business Casual wymagają wkładu twórczego, więc są chronionymi utworami. Załączył również porównania swoich animacji z materiałami od Russia Today.

Pracownicy YouTube’a przyjęli to do wiadomości. Na koniec marca 2021 roku ustalono termin zamknięcia kanału RT Arabic za trzy naruszenia.

Ciekawostka

Choć normalny użytkownik dostałby banem na wszystkie kanały, nie dotyczyło to sprawy Russia Today.
Jak się okazuje, jako duża organizacja posiadająca wiele kanałów są tak zwanym menedżerem treści. Dla takich graczy próg kary wynosi 30 zgłoszeń w ciągu 90 dni, żeby w ogóle dostać żółtą kartkę. Za trzy naruszenia mogą spadać z rowerka co najwyżej poszczególne ich kanały.
Nowe zasady wprowadzono w 2019 roku. Kolejny dowód na to, że YouTube w ostatnich latach coraz częściej sprzyja większym.

Krótko po tym Edson dostał maila od szefowej moskiewskiego oddziału YouTube’a. Proszącej o kontakt i piszącej, że może wnieść do sprawy nową perspektywę (1:05:10). Jak wybadał, pracowała wcześniej w rosyjskiej telewizji, powiązanej z Russia Today.

Znów nieco się to kłóciło z oficjalną deklaracją Google’a, zgodnie z którą YouTube nie zamierza przyjmować roli mediatora w sporach o prawa autorskie. Mieli po prostu trzymać się zasad jak kara za trzy naruszenia, dura lex sed lex.

W każdym razie Edson nie powiedział, czy odpisał. Pod koniec marca konto RT Arabic zostało usunięte za recydywę, co wywołało niemałe oburzenie w Rosji. Podniosły się głosy o zachodniej cenzurze.

Ale nie trwało to długo. YouTube przywrócił usunięty kanał jeszcze tego samego dnia. Szefowa RT Arabic wprost dziękowała na Twitterze filii YouTube Russia za szybką reakcję.

Zrzut ekranu tweeta, w którym konto o nazwie Maya Manna gratuluje YoutubeRussia skutecznej akcji przy przywracaniu kanału RT Arabic

Źródło: w filmie 1:11:36.
Tweet już niestety usunięty, ale jest wspomniany w oficjalnych dokumentach sądowych z pozwu BC wobec YouTube’a, podlinkowanych wyżej. Zakładam, że nie kłamałby w takiej sprawie.

Edson wysmarował długi list do YouTube’a, przypominając że powinni trzymać się swojej reguły trzech zgłoszeń. Odpisali mu, że RT złożyło dwa odwołania, sprawa trwa. I że czekają, aż prześle im orzeczenie sądu w sporze z Russia Today.

W związku z tym Edson złożył drugi pozew, przeciw samemu YouTube’owi (link do treści). Oskarżając ich o to, że czerpią przywileje z DMCA Safe Harbor (opisałem wcześniej), nie wywiązując się przy tym z obowiązku banowania za recydywę.

Wisienka na torcie? Po powrocie na platformę RT Arabic zaczęło zacierać ślady, usuwając wiele innych filmików, co potwierdzają miniaturki z playlist oraz statystyki ruchu na ich kanale (1:47:45).

Prawniczy dwugłos

Toczyły się od teraz dwie równoległe sprawy, przeciw Russia Today i samemu YouTube’owi.

Prawnik YouTube’a twierdził, że przepisy DMCA nie wymagają od nich wcielania się w rolę sądów, więc Edson nie może ich obwiniać o brak aktywnych działań.

YouTube, przynajmniej w odniesieniu do filmów TV-Novosti, to nic więcej niż zautomatyzowana platforma hostingowa.

Fragment od 46:03.

Ale przypomnę: przecież ich moskiewska pracownica pisała do Edsona, zapewne w celu wpłynięcia na niego. Najpierw usunęli kanał, potem go przywrócili. Średnio widzę tę ich neutralność.

Ponadto prawnicy obu organizacji mówili zadziwiająco podobnymi głosami, twierdząc że filmy Business Casual w ogóle nie powinny podlegać ochronie praw autorskich.

Tak wypowiada się prawnik YouTube’a:

Jedyna oryginalność przytaczana przez Powoda polega na wykorzystaniu pewnych „metod edycji filmów wideo”, użytych do wyświetlania obrazów (…) Stwierdzenia o własności autorskiej omawianych treści oraz ich naruszaniu przez TVN należy zatem uznać za wątpliwe

Fragment od 03:41. Wszystkie tłumaczenia moje.
Niefortunny skrót TVN odnosi się do rosyjskiego TV-Novosti

Edson z tym polemizuje, pokazując że zastrzegł prawo autorskie do filmów w urzędzie U.S. Copyright Office (4:17). Już po zgłoszeniu naruszeń – co nie zmienia faktu, że urząd uznał jego autorstwo.

Tutaj wypowiedź obrońców RT:

Użycie przez RT Arabic krótkich fragmentów filmów, pokazujących zdjęcia z domeny publicznej (i żadnych więcej fragmentów filmów BC), mieści się w zakresie dozwolonego użytku

Nazywają to obrazami z domeny publicznej, mimo że chodzi o te zmodyfikowane animacje, które zdaniem BC wymagały sporego wkładu własnego.

…A tutaj ponownie prawnik YouTube’a, przedstawiający odwołania od RT jako coś istotnego:

W przypadku dwóch pozostałych filmów [oskarżanych o naruszenia] wnieśli odwołania, których nigdy nie wycofali. Podejrzewam, że to dlatego, że – mimo że skopiowali treść z filmów kanału Business Casual – ta treść nie mogłaby zostać uznana za jego autorską.

W filmie fragment od 44:54.

Tutaj może nas z kolei dziwić to, że przecież przy pierwszym odwołaniu RT samo, na papierze, przyznało się do pomyłki. Przy kolejnych nagle zmienili front, już byli pewni swoich racji. No ale w końcu stawką było istnienie kanału.

Ale żeby prawnik YouTube’a również bronił ich prawdziwości? Sugerując, że ich dwa późniejsze odwołania na pewno są uzasadnione?

Być może część podobieństw między głosami prawników wynika z tego, że to jakiś elementarz, że każdy by się tak bronił. Ja tam nie wiem.
Nie zmienia to jednak faktu, że prawnicy YouTube’a i Russia Today mówili jednym głosem, powołując się na siebie. Odmawiając mniejszemu kanałowi praw autorskich.

Kadr z filmu Funny Games pokazujący dwóch młodych mężczyzn szarpiących się wewnątrz domu z chłopcem, dużo mniejszym od nich. Na koszule mężczyzn nałożono loga YouTube'a i Russia Today, a na bark chłopca logo kanału Business Casual.

Źródło: „Funny Games”.

Finał sprawy

Business Casual, jeśli dobrze rozumiem dokument sądowy, wygrał spór z Russia Today w sądzie pierwszej instancji.

Przypomnę: zwykły kanał spadłby po trzech zgłoszeniach. RT Arabic został uratowany, a poprzeczkę podniesiono do poziomu wygrania sprawy. Business Casual to zrobił.
Ale nieprędko zobaczymy efekt jego działań, bo YouTube tak czy siak, po rosyjskiej inwazji, zablokował pod publiczkę wszystkie kanały Russia Today.

Z kolei w przypadku drugiego sporu, YouTube kontra Business Casual, sąd uznał wniosek giganta o oddalenie powództwa. Czyli po ludzku: nawet nie przyjął sprawy, Edson przegrał na wstępie.

W swoim filmie Edson zapowiedział apelację i walkę do końca, choćby i do etapu Sądu Najwyższego. Czy tak zrobi i pociągnie sprawę z YouTube’em? To się zobaczy, chociaż obstawiam że większych szans nie ma.

Tu nie ma bohaterów

Poznaliśmy punkt widzenia BC, ale nie łykajmy go w ciemno. Jeśli ktoś włączył filmik, to bardzo możliwe, że niektóre jego fragmenty wywołały co najmniej uniesienie brwi. Nie ma co udawać, że jest inaczej, więc na chwilę wezmę na tapet wady filmiku.

Przykłady manipulacji

Nie ukrywajmy – filmik dość mocno uderza w sensacyjne tony. Stosuje liczne zabiegi, z których niektóre budzą zażenowanie:

  • Na początku mamy nieco clickbaitowy tekst o tym, że „YouTube nie chce, żebyśmy widzieli ten film”. Sugestie, że go ukrywa.

    Istotnie, znajdziemy komentarze mówiące, że filmiku nie da się znaleźć przez wyszukiwarkę YT. Ale inni piszą, że film został im polecony przez algorytm. Więc w tej sprawie wstrzymam się z osądem.

  • W tle tandetnie powiewa amerykańska flaga z orłem. Stylizacja jak na jakiś bunkier albo film szpiegowski.
  • Niektóre kwestie są czytane z irytującym akcentem, udającym rosyjski. Mamy nawet aktora udającego Putina, siedzącego z gołą klatą na koniu, mówiącego do nas „towarzyszu” (sic).
  • Mamy pytania retoryczne, teatralne zawieszanie głosu… Ogólnie elementy aktorstwa.
  • Pod koniec mamy szarą tonację na czas ponurych wieści. Zaraz potem, podczas ostatecznej deklaracji, wszystko nabiera kolorów i zaczyna grać bardziej podniosła muzyka.

Możecie nazywać te rzeczy jak chcecie. Dla mnie nieco trąci tandetą.
Ale z drugiej strony może to część kultury YouTube’a?

Sam w końcu pokazywałem w poprzednich wpisach krzykliwość tego portalu. Strojenie min na miniaturkach, jaskrawy tekst, wyróżnianie losowych słów w tytułach. Może bez takich trików zwyczajnie nie dotrze się do odbiorców?
Smutne to, ale nie skreślałbym filmu na podstawie formy. Jest też treść, są źródła.

Można również się zirytować na to, jak czarno-białą wizję pokazuje Edson, z jak absolutnym przekonaniem mówi o piratach naruszających prawa autorskie czy o ataku na Amerykę. Ale możliwe, że w obliczu trwających spraw sądowych zwyczajnie musi podtrzymywać show, bo inaczej użyliby jego słów przeciw niemu.

Jeśli chodzi natomiast o realniejszą krytykę, to oddaję głos innemu kanałowi, który bardzo aktywnie się w to zaangażował.

Krytyka od Upper Echelon Gamers

Upper Echelon Gamers to kanał niegdyś poświęcony grom, który zaczął potem poruszać tematy korporacyjnych matactw. Trochę jak sam Business Casual albo ta skromna Ciemna Strona.

UEG wypuścił aż trzy filmiki krytyczne wobec Business Casual:

  1. Business Casual Vs. YouTube - (An Incendiary Take) z 27 sierpnia;
  2. Business Casual is UNHINGED z 30 sierpnia;
  3. “Dont Be Evil” Alex… z 1 września.

Szczerze powiedziawszy, pierwsze dwa filmy niespecjalnie mnie przekonały. Jest w nich trochę straszenia („Business Casual chce wywołać chaos i zmianę podejścia do praw autorskich!”), trochę naciąganych zarzutów. Rozprawię się z nimi, nim przejdziemy do sensowniejszej krytyki.

Twierdzi na przykład, że Edson kłamie, mówiąc że edytował film ponad 100 razy.
Tylko że ten nic takiego nie powiedział. Uwaga o wielokrotnych edycjach odnosiła się nie do całego filmu, lecz do samych jego ostatnich minut. Puenty.

W okolicach 6. minuty pierwszego filmu wstawia się za Google, mówiąc że nie byli po stronie Russia Today, bo przecież zablokowali ich kanały.
Owszem, ale zrobili to dopiero po wybuchu wojny, ze względów PR-owych. Gamers pomija oś czasu, którą Business Casual wprost pokazał. Ukazującą prawie rok przerwy między jego sporem a blokadą.

Wśród zarzutów jest też parę poważniejszych. Jak to, że Edson usuwa krytyczne komentarze (którego nie zweryfikuję). Albo ten o cyfrowej gumce.

Zarzut o użycie gumki

Business Casual twierdzi, że Russia Today wymazało logo jego kanału, wrzucając do siebie ich filmiki. „Cyfrową gumką do mazania”, jak to określa.

UEG słusznie mówi, że żadnej gumki nie było. Logo znanego kanału jest automatycznie dodawane w rogu przez interfejs YouTube’a. Na poziomie strony internetowej, niewkomponowane w sam plik wideo.

Istotnie; możemy kliknąć prawym przyciskiem na to logo, wybrać opcję Zbadaj element i przejechać kursorem po kodzie HTML, aż zaznaczy się odpowiadający mu element. Widać, że logo Business Casual nie jest częścią filmu.

Dwa zrzuty ekranu ułożone jeden pod drugim. Pierwszy pokazuje logo kanału Business Casual, otoczone ramką dodaną przez przeglądarkę. Drugi pokazuje kod HTML odpowiadający temu elementowi.

Mówienie o jakiejś cyfrowej gumce jest zatem przekłamaniem od strony technicznej. Wystarczy pobrać film, żeby to logo zniknęło. Nie trzeba żadnego celowego usuwania.

Ale nie powiedziałbym też, że unieważnia to zarzuty wobec Russia Today. Mamy tu dość ciekawą sprawę.

Kiedy inny duży kanał skopiuje sobie źródłowy plik wideo i doda go do siebie, to logo prawdziwego autora znika, zastąpione ich znakiem. To tak, jakby zakryli pierwotny podpis własnym. Jeśli do tego nigdzie nie wskażą pierwotnego źródła, to niejeden widz może nie mieć pojęcia, że zaczerpnęli treść od kogoś innego.

Podsumowując – kwestionowałbym nazewnictwo, ale Gamers moim zdaniem nieco przesadza, krytykując samą istotę sprzeciwu. A zarzut wobec cyfrowej gumki to i tak jeden z jego mocniejszych.

Dlatego, widząc ogólny poziom filmów, po pierwszych dwóch niechętnie podszedłem do trzeciego.
A tu niespodzianka! Był oparty na dużo solidniejszych podstawach i faktycznie zmienił moje zdanie na temat właściciela Business Casual.

Ciemna strona Edsona

Trzeci filmik UEG pokazał, że Edson nie jest pierwotnym właścicielem Business Casual; on jedynie odkupił kanał. Większość filmów powstała wcześniej.
Wcześniej, w latach 2016-2018, był natomiast właścicielem PowerTV, agencji zrzeszającej różne młode i aspirujące kanały z YouTube’a.

Jak się okazuje – szemranej. PowerTV stosowało w umowach dość drapieżne klauzule, żeby uzależnić od siebie powiązanych z nimi twórców. Podpisując je, de facto na kilka lat tracili niezależność i kontrolę nad swoimi kanałami.

Gdy próbowali odejść, to Edson z nich szydził, wskazywał drakońskie zapisy w umowach, które podpisali, straszył prawnikami.

Co więcej, wobec jednego ze „swoich” youtuberów Edson rzekomo skorzystał z opcji cofnięcia płatności przez PayPala. A później straszył, że powiadomi pracodawcę tej osoby i oskarży ją o oszustwo:

I’ll be having my lawyer email PayPal and present evidence to showcase your fraud
(…) I’ll be emailing your employer (looks like "Best Buy" according to your Twitter picture)

Jednocześnie pod presją, gdy któryś z twórców nagłośnił sprawę, potrafił nagle zmieniać ton. Wycofywał się, pisząc że to niedopracowana umowa, i że on oczywiście nikogo nie próbował uwiązać.

To nie wszystko. Ponoć próbował również podpisać umowę z 17-letnim artystą (albo artystką; z angielskiej wersji nie odczytałem jednoznacznie), do tej pory tworzącym miniaturki filmów dla PowerTV.
Umowa zabraniała współpracy z jakimkolwiek innym kanałem. Dożywotnio, z karą za złamanie wynoszącą ćwierć miliona dolarów.

Obstawiam, że u nas by takie klauzule nie przeszły. Może nawet w Ameryczce by się je dało zakwestionować, jako godzące w elementarne prawa.
Tyle że Edson miał do czynienia z młodymi ludźmi, dorabiającymi sobie tworzeniem filmów. Takie straszenie złowrogimi pozwami mogło dość skutecznie ich łamać.

Wniosek? Edson, choć z wyglądu nieco przypomina Petera Parkera z filmów „Spiderman”, zachowywał się jak komiksowy złoczyńca. Albo jak typowy produkt darwinistycznej mentalności typu business in USA. „Zjedz albo zostań zjedzonym”.

Fakty na temat tego człowieka sprawiają, że można zakwestionować również jego motywację w walce z Russia Today.

Bo widzicie… Prawo autorskie oprócz szarych stref ma również całkiem ciemne. Istnieją tak zwane trolle autorskoprawne (ang. copyright trolls).

To osoby, które zawodowo znajdują swoje utwory w różnych zakątkach internetu (nawet na niekomercyjnych stronach). Straszą twórców pozwami i domagają się zapłaty. A ci boją się sądów, nawet gdyby mieli duże szanse na zwycięstwo. Ulegają naciskom i płacą.

Czy możliwe, że coś takiego próbował zrobić Edson z Russia Today, grając na sentymentach antyrosyjskich?
W swoim filmie mówi, że jego prawnik, nim weszli z RT na drogę sądową, wysłał do nich list. Jest tam fragment:

my client is willing to work out a deal with RT to prevent the termination of RT Arabic and RT’s Associated Channels.

Co, jeśli to work out a deal miało być próbą wyciągnięcia kasy w zamian za wycofanie skarg?

Nie mamy tu jasnej sytuacji bohater kontra korporacja, zaczynają rodzić się wątpliwości. Niektórzy wprost piszą, że sprawa Edsona nadaje się do kosza. Czy tak jest?

Moja subiektywna interpretacja

Kwestia Edsona

Widzimy, że sam bohater filmu ma swoje za uszami. Jeśli wierzyć doniesieniom – wyciskał mniejszych tworców jak cytryny, a za zdobyte w ten sposób pieniądze nabył cudzy kanał. Być może w celu wyłudzania od innych pieniędzy za użycie jego materiałów.

To wszystko jest możliwe. Ale akurat tę sprawę rozpatrywałbym w oderwaniu od jego poprzednich czynów.

Trolle autorskoprawne zazwyczaj uderzają w słabszych graczy, zastraszając ich groźbą pozwów. Edsonowi trzeba oddać, że wymierzył wysoko. W dwóch graczy naraz – wielką korporację z USA oraz organizację medialną z Rosji.

Poza tym parę faktów w sprawie maluje naprawdę nieciekawy obraz jego adwersarzy. Udział YouTube Russia, zacieranie śladów przez usuwanie filmów, YouTube spekulujący o dozwolonym użytku (mimo że w materiałach dla użytkowników twierdzą, że nawet mały fragment może być naruszeniem, i że usuwają na ślepo).

Może nam się nie podobać, że przeciw korporacjom walczy ktoś śliskawy, a nie jakiś bohater-rewolucjonista. Ale obawiam się, że to ten pierwszy typ ludzi częściej się trafia w praktyce.
Zwyczajny człowiek w starciu z korpo by się poddał, wykruszył, uznał że świata nie zmieni. Natomiast ktoś obeznany z sądami, prawnymi naciskami, graniem pod publikę… Taka osoba ma szansę.

Tak jak w prawdziwym filmie „Funny Games”, z którego zaczerpnąłem parę kadrów (dozwolony użytek!).
Rzucając lekkim, enigmatycznym spoilerem – każdy może złapać za broń. Ale nie każdy ma w psychice zdolność pociągnięcia za spust.

Kwestia rosyjska?

Wątek rosyjski budzi emocje, chociaż, wbrew pozorom, nie wydaje mi się aż tak kluczowy dla sprawy.

Jasne, Edson pokazuje trochę przykładów, kiedy YouTube uginał się przed Rosją, usuwając choćby filmy opozycjonistów. Osłanianie tyłka RT Arabic również wydaje się podejrzane i mogło wynikać z nacisków za kulisami. I jasne, nie lubimy rosyjskiej agresji.

Mam natomiast przeczucie, że YouTube w podobny sposób faworyzowałby każdą wielką organizację.
Różnica polega na tym, że jakieśtam Sony czy inne wielkie koncerny zapewne grałyby zachowawczo. Miały na wszystko podkładki, procedury, nie ryzykowały sporów o prawa autorskie.

Reguły nakładane przez YouTube’a zapewne nigdy nie miały być testowane w praktyce. Były zapisane, identyczne dla wszystkich kanałów. Ale zapewne panowało niepisane przekonanie, że żadna wielka organizacja ich nie naruszy, bo tacy gracze są ostrożni.

No ale w tym momencie weszli Rosjanie ze swoim organizacyjnym chaosem i dokładnie to zrobili. Wpadli w pułapkę, wymuszając na platformie zajęcie strony.

Połączenie dwóch rzadkich czynników – zdeterminowanego człowieka lubiącego pozywać oraz niefrasobliwego państwa i jego mediów – dało nam tę unikalną aferkę. Pokazującą, że zasady spisane na papierze nie dla wszystkich są równe. Na naszych oczach przetestowany został system. I pokazał po raz kolejny, że jest brudny i nie fair.

Powiązania z poprzednimi wpisami

Niektóre fakty odkryte podczas tej sprawy idealnie pasują do naszej mozaiki pokazującej stronniczość i hipokryzję YouTube’a.

Mozaiki budowanej przez moje dwa poprzednie wpisy na ten temat. Stworzyłem je miesiące przed tym, jak wyszła na jaw cała sprawa z Business Casual; możecie być zatem pewni, że nie są dorobione pod tezę.

Edson wspomina, że „YouTube zarabia na naruszaniu praw autorskich” (7:23). Oraz że zależy im nie tyle na walce z naruszaniem praw, co na tym, żeby byli postrzegani jako aktywni w tej kwestii (7:50).

Przesada? A jednak pasuje to chociażby do ich konfliktu z firmą Viacom z pierwszego wpisu. Kiedy wprost pisali między sobą, że banują spiracone treści jak najwolniej, żeby zdążyły przyciągnąć widzów.

Pokazałem tam również aferę ElsaGate – tworzone na masową skalę, spamowe filmiki kierowane do dzieciaków, nieraz z niepokojącymi miniaturkami i słowami kluczowymi. Wykorzystujące chociażby postacie Disneya.

Ale miały miliony wyświetleń i włączone reklamy, więc YouTube dużo na nich zarabiał. Mimo zgłoszeń długo nic nie robił. Zaczął je usuwać dopiero wtedy, kiedy sprawą zainteresowały się media oraz sami właściciele praw autorskich. Gdy zrobiło się głośno.

Tak było i tym razem. YouTube zablokował Russia Today dopiero po tym, jak wybuchła wojna, żeby zadbać o imidż.
A wcześniej zapewne doceniał ilość oczu, jakie przyciągali. Oczu, którym pokazywały się reklamy Google’a (właściciela YouTube’a). No i dodatkowo mieli wejście na rynek rosyjski.

Mój drugi wpis spod znaku BadTube pokazał z kolei różne sposoby, w jakie YouTube faworyzuje wielkie organizacje. Fakt odkryty w sprawie Business Casual – wyższe progi dla banowania kanałów, gdy mają specjalny status content managera – tylko to potwierdza.

Pokazywałem też, że szeregowe kanały nieraz są usuwane za symboliczne, frywolne naruszenia, czasem przez automaty. Zaś w sprawie Russia Today polemizują, interweniuje mailowo pracownica YouTube’a, przywracają kanał, wymagają pokazywania im wyroków sądu. To ma być równość?

Oni chcą mieć wszystko.
Poparcie społeczeństwa. Ale jednocześnie lukratywne współprace z kontrowersyjnymi „partnerami biznesowymi”.
Prawną ochronę dzięki przestrzeganiu DMCA. Ale jednocześnie możliwość naginania zasad.
Reputację miejsca dla każdego, otwartego na zwykłych ludzi. Ale jednocześnie możliwość faworyzowania.

Wątek poboczny

W filmie znajdziemy też ciekawy wątek z działaniami lobbystycznymi Google’a (5:00). Wspomniany zostaje artykuł z Wall Street Journal pokazujący, że wydają miliony na sponsorowanie badań we własnym interesie. Walkę z przepisami antymonopolowymi, rozwadnianie przepisów chroniących prywatność, zmiany w prawie autorskim (na potrzeby YouTube’a).
Około 66% autorów badanych prac nie ujawniło, że Google jest ich źródłem finansowania.

Korporacyjne żywe tarcze

Na koniec, żeby był jakiś szerszy kontekst, odniosę się tutaj do filmików Upper Echelon Gamers. Jestem mu wdzięczny za konkretne zarzuty wobec Edsona, ale kompletnie nie zgadzam się ze straszeniem; z sugestiami, że lepiej odpuścić pozew.

Business Casual’s stated goal is to kill YouTube’s safe harbour status. That will kill everything on YouTube and open up a precedent that could kill the modern Internet.

Okej, może wygrana z YouTube’em miałaby efekty uboczne. Jak wszystko.
Ale ten styl retoryki – „to tylko skrzywdzi poczciwych twórców” – zbyt mi się kojarzy z typowym manipulacyjnym działaniem. Korporacji i nie tylko. To robienie żywych tarcz z ludzi, których się od siebie uzależniło.

  • Monsanto w obliczu kar i ograniczeń forsowało narrację, zgodnie z którą ich produktów nie powinno się wycofywać. Bo bez nich rolnictwo upadnie, a ludzie będą głodować.
  • Facebook twierdził publicznie (nawet w gazetach i na fizycznych ekranach!), że zrobili mnóstwo dobrego dla małych europejskich firm. I że to wszystko runie, jeśli pozwoli się użytkownikom blokować Fejsowe skrypty śledzące.
  • Pomijam już wszelkiej maści protesty firm przeciw rozszerzaniu praw pracowników. Lamenty i straszenie odejściem do biedniejszych krajów to standard.

Nie sugeruję, że UEG robi całą swoją kontrę na jakieś zlecenie Google’a – trzeci filmik zawierał solidne i obiektywne fakty.
Ale, świadomie lub nie, powiela taką właśnie korposzantażową narrację. Bezsilność i godzenie się na „równych i równiejszych”.

A ja tęsknię czasem za takim szczerym, prawdziwym światem.
Gdzie w odpowiedzi na śliskie szantaże nie jesteśmy spychani do defensywy. Nie dajemy się wciągnąć w gierki manipulanta, nie bawimy w negocjacje. Zero pasywnej agresji.
Tylko aktywna. Ścinamy szantażystę na miejscu (metaforycznie!). I żyjemy sobie dalej.

I to by było na tyle w tym wpisie!

Mam nadzieję że ta rzadka aferka Was zaciekawiła i dała do myślenia. Świat nie jest czarno-biały, z podziałem na dziki Wschód i dobry Zachód. Krętacze czasem stwarzają pozory, ale ponad granicami nawet się lubią :wink: